Zimna majówka i potrzeba smacznych kalorii
Zimno
nie odpuszcza. Człowiek nie może spokojnie wyjść spod kocyka. Palimy na
prowincji w piecach, a to już miało się dawno skończyć!!! Zimno i wilgoć w
powietrzu dobijają. Rok temu, bawiliśmy się z przyjaciółmi w plenerze, a w tym
roku, nadal najlepiej jest pod kocykiem.
No,
czas odpędzić czarne chmury, czas umilić sobie te wolne dni. Czas wprowadzić
ducha świątecznego pod strzechę i wnieść co nieco smaku na nasz stół.
Myślę
sobie, że większość z Was lubi jeść dobre rzeczy, większość potrafi też coś
smakowitego przygotować. Każdy ma swój specjał, który bez pudła wychodzi i
staje się rodzinnym daniem popisowym. Ja też mam kilak takich dań. Dziś
przedstawię Wam danie świąteczne, choć bardzo proste. Nauczyła mnie siostra,
która w kuchni, mówiąc słowami młodzieży „wymiata”. Żeby nie było, że u mnie na stole nie tylko
kluchy i rustykalne smaki. Czasem lubimy coś „zagranicznego”.
Nic
nie poradzę, że kocham kuchnię francuską. Posmakowałam jej u siostry i przepadłam.
Mój mariaż z kuchnia francuską to też przygoda z „Kucharzem doskonałym”,
romans, który zakończył się doktoratem i książką… Niestety tak się często
składa, że teoretyczne rozeznanie w jakimś temacie nie często przekłada się na
praktykę. Jako uboga doktorantka zgłębiająca tajniki kuchni staropolskiej
nierzadko musiałam obejść się smakiem. Taki los, apetyt rozbudzony, portfel
pusty. Taki los...
Kiedy
dopadał i dopada mnie podły nastrój lubię pocieszyć się jakimś przyjemnym
obrazem, najlepiej ruchomym. Tym sposobem rozkochałam się w kinie kulinarnym. A
mój naj… smaczniejszy film to „Julia i Julia”. I tym sposobem wracamy do tematu
kuchni francuskiej. A w niej masło, cała góra masła. I panierka, i glutenu bez
umiaru. Po prostu grzech i seksowne chrupnięcie. Julia Child zaczęła gotować,
kiedy była w moim wieku. To dla mnie pocieszające, wszystko przede mną.
A
dziś przede mną świąteczna, majówkowa, z duża ilością masła Tarta ze smardzami.
To moje połączenie klasyki i mojego prowincjonalnego zasobu naturalnego.
Ciasto
Ciasto
do tarty, to najłatwiejsze ciasto w świecie. Kruche ciasto, do którego potrzeba
mąki, schłodzonego masła i odrobimy wody, plus sól do smaku. Mąkę z masłem łączymy,
by powstała z nich struktura mokrego pisaku. Następnie dolewamy odrobinę zimnej
wody, by wszystko połączyło się w jednolite ciasto. Wyrobioną kulę chłodzimy,
następnie rozwałkujemy i wkładamy do blachy lub formy do tarty. Następnie
pieczemy ok. 15 - 20 minut. Widziałam porady, w których pisano, by na spód wysypać
fasolę. Zapobiega to robieniu się pęcherzy. Ja po prostu nakłuwam ciasto
widelcem. Piecze się zawsze tak samo idealnie.
Podczas,
gdy w piekarniku piecze się nasz spód, przygotowujemy farsz albo wychodzimy za
dom w poszukiwaniu odpowiednich składników.
Farsz
Wersja
minimalistyczna, jednakże bardzo prosta to: drobno pokrojona wędlina, np.
szynka gotowana – musi być coś bardzo delikatnego albo cieniuteńko pokrojony
podrumieniony boczek, albo drobne kawałki ryby, np. łososia. Na spód ciasta
wkładamy starty żółty ser, dodajemy wędlinę lub rybę, zalewamy masą
jajeczno-śmietanową z tartym serem.
całość
wkładamy do piekarnika do czasu wyrośnięcia masy jajecznej i pięknego ozłocenia.
Mój
ulubiony bardzo prostu farsz składa się zawsze z maksymalnie trzech składników.
Dziś zrobiłam jednak na bogato.
Ponieważ
mamy obecnie sezon na smardze, a tak się składa, że same wpadły mi dziś w ręce,
dodałam pokrojone pięknie te majowe grzyby. do całości dołączyłam tez
drobniutko pokrojoną por. Na górę udało mi się wyczarować posypkę z sezamu…
Maślane
szaleństwo uzupełniłam dodając do gotowego wypieku świeżej sałaty z rzodkiewką
roszpunką i sosem z oliwy, musztardy, octu jabłkowego… Dla dzieci sok, dla
dorosłych wino.
Lubię
sobie tak właśnie umilać pochmurne, zimne i szaro bure prowincjonalne święta.
Wierzcie mi, masło czyni cuda!!!
Smacznego.
Komentarze
Prześlij komentarz