Makowe lato i smak babcinych ziół



Mam to szczęście, że często poznaję ludzi, w których widzę tę samą pasję i iskrę w oku, którą miałam kiedyś ja. Ci ludzie mają zazwyczaj to szczęście, że znaleźli kawałek miejsca na świecie, w którym są u siebie i pięknie potrafią przelewać swoją miłość na przestrzeń, w której przyszło im żyć. Często, jak w przypadku Kasi i Tomka z Makowego Lata są to artystyczne i poszukujące dusze.

O Makowym Lecie i Makowisku słyszałam już wcześniej. W mediach społecznościowych, dzięki siatce znajomych i różnych powiązań, wpadały mi w oko warsztaty zielarsko-botaniczne Katarzyny Rymarz, które prowadzi ona zarówno w swoim raju na ziemi, jak i w odleglejszych plenerach i instytucjach.




Tym razem, późną jesienią udało mi się do samego Makowiska zawitać. To był bardzo rześki poranek, pierwszy przymrozek i unoszące się nisko mgły. Jednak gospodarze przyjęli nas tak ciepło, że chmury bardzo szybko się rozpierzchły.

Niedaleko Bydgoszczy, w Gminie Dobrcz mieszka para, która, uzupełnia się jak yin i yang. Ona, z wykształcenia malarka, z pasji zielarka (po podyplomowych studiach, więc uczona!), On - wspiera, motywuje, pomaga jej w najbardziej szalonych zielarsko-botanicznych przedsięwzięciach. Miło się patrzy i słucha dwóch zakochanych w sobie i swoim życiu wariatów. Od progu czuć dobrą energię!



Makowe lato to przedsięwzięcie głównie zielarskie. W ogrodzie ziołowym Kasi i Tomka znajdziecie nie tylko miętę i szałwię, ale chyba cała zielarską encyklopedię. Nie będę nawet próbowała wymieniać cóż tam zobaczyłam, bo swoją niewiedzą bym się pogrążyła. 



Są tam też kwiaty, owoce i warzywa, które z powodzeniem uprawiają właściciele. Dzikie róże, pigwy, orzechy, jabłonie - wiejsko-sielsko. Żałuję, że moja wizyta miała miejsce w okresie, w którym rośliny już zasypiają. Wyobrazić sobie tylko mogę, jakie aromaty musza się tam unosić podczas ciepłych słonecznych dni, kiedy wszystkie olejki eteryczne rozchodzą się w tej ziołowej przestrzeni.


Sama lubię zioła i staram się w swoim ogródku je pielęgnować. Jestem dumna z mojego lubczyku, moich mięt i tymianku. No właśnie, czy wiecie że tymianek nazywano na wsiach macierzanką?



Bardzo aromatyczny, pięknie kwitnący wiosną, nadaje potrawom nie tylko smaku, ale jest bardzo bogaty w substancje lecznicze. Ma działanie antyseptyczne, wspomaga w leczeniu górnych dróg oddechowych, pomaga przy trudnej cerze, łagodzi stany zapalne.

W Makowym Lecie możecie spróbować i zakupić ziołowe herbatki, w których specjalizuje się Kasia. Szczególnie jedna z tych ziołowych mieszanek powinna zwrócić naszą uwagę. To polanka, która została przez Kasię wpisana na Listę produktów tradycyjnych naszego województwa. Co prawda nawiązuje do tradycji poznanej dzięki babci, pochodzącej ze wschodu Polski, ale wpisuje się w kulturowy pejzaż województwa kujawsko-pomorskiego doskonale. Makowe Lato ma w swojej ofercie również inne mieszanki ziół do zaparzania. Komponowane sezonowo zioła, pięknie opakowane można zakupić w sklepie internetowym. Ja próbowałam wspomnianej kultowej polanki, która jest niezwykle aromatyczna i warta zapamiętania.


Zioła w przydomowych ogrodach były w przeszłości czymś naturalnym. Zdobiły, leczyły, wzbogacały potrawy. Znajomość ziół i wiedza o ich właściwościach była czymś zupełnie naturalnym. Przygotowywanie naparów, mieszanek ziołowych, dziś na nowo odkrywane i doceniane, w przeszłości było jedną z podstawowych czynności i umiejętności zaradnych gospodyń. Tradycyjnie na dawnej polskiej wsi, również na terenie województwa kujawsko-pomorskiego zbierało się zioła i święciło w okolicach Bożego Ciała. Piękny to zwyczaj, który warty jest pielęgnowania. Próbą wskrzeszenia tej tradycji, jej ujawnienia było wpisanie na Listę produktów tradycyjnych województwa kujawsko-pomorskiego wianków ziołowych na koniec oktawy Bożego Ciała. To nic innego jak napar z wysuszonych ziół przygotowanych w formie małych wianków o średnicy około 15 cm. Zbierane i święcone zioła miały magiczną ochronną moc. Wieszane w specjalnie wyznaczonych częściach domostwa miały chronić mieszkańców przed nieszczęściami. Innym ziołowym akcentem na tej liście jest mięta unisławska oraz bardzo charakterystyczna piołunówka tucholska. A wszystko to na zdrowie!



Spacer po Makowym Lecie, wsłuchiwanie się w opowieść właścicieli, sprawiły, że poczułam nostalgię za prowincjonalnym czasem. Za tym jej etapem, kiedy na prowincji czułam się jeszcze jak u siebie. Postanowienie na przyszły rok mam następujące - w moim miejskim ogródeczku zasadzę, zasieję o wiele więcej ziół. Bo są piękne, pachnące, miododajne, smaczne - same korzyści!


A Was zachęcam, uprawiajcie, jedzcie i pijcie zioła i odwiedźcie Makowe Lato! Warto.

Komentarze

Bądź na bieżąco

Popularne posty