9.12.2021

Przygotowania do świąt czas zacząć

Początek grudnia rozpoczyna czas dziwny, niecodzienny i przejściowy, czas między codziennością a świętami. Adwent to okres oczekiwania na bardzo ważne wydarzenie. Niezależnie od tego czy jesteśmy religijni, czy raczej po prostu przywiązani do tradycji, bierzemy udział w corocznym festiwalu przygotowań do świąt. Z moich obserwacji wynika, że atmosfera udziela się zarówno ateistom, jak i osobom wierzącym. Moment, kiedy pojawiają się w przestrzeni publicznej światełka i ozdoby świąteczne ma nas wprowadzić w dobry nastrój. Magia świąt! Dla mnie co prawda trochę zbyt szybko to przychodzi, dlatego w mojej przestrzeni prywatnej z choinką, lampkami i ozdobami czekam do ostatniej chwili. Uwielbiam czas świąt, ale lubię go celebrować powoli, niespiesznie, w odpowiednim czasie.


Przed świętami, oczywiście lubię zaplanować świąteczne menu, robię listę zakupów, powolutku uzupełniam zapasy, tak, żeby nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę. Nie lubię przeciskać się przez tłumy w galeriach handlowych, ani w dyskontach. 

Na szczęście wigilijne specjały, które dojadamy przez resztę świąt składają się z prostych produktów. W mojej świątecznej kuchni królują: kasze (gryczana i jaglana), groch, kapusta, mak, grzyby oraz ryby.



Tradycyjne potrawy, których nigdy nie zabranie na moim świątecznym stole to:

  • zupa grzybowa ( z suszonych grzybów) podawana z kaszą gryczaną i jaglaną,
  • kapusta z grochem,
  • smażona rybka i ryba po grecku (to przysmak przygotowany przez męża)
  • pierogi z kapustą i grzybami
  • od ubiegłego roku również pyszne paszteciki (w wersji wege na wigilię i w wersji mięsnej na święta - przepisu szukaj tutaj)



Obowiązkowe wypieki, które bardzo lubię przygotowywać i również są niezastąpioną pozycją na świątecznym stole:

makowiec (strucla makowa) i sernik, a także przygotowywane odpowiednio wcześniej pierniczki (przepis znajdziesz tutaj). Oczywiście bardzo lubimy czekoladę domową z mleka w proszku, na święta przygotowuję ją w formie kulek. Znakomite łakocie! Podczas świąt potrafimy diecie powiedzieć stop :)




Na świąteczny czas świetnym rozwiązaniem jest aromatyczny i soczysty bigos (przepis tutaj), tradycyjna sałatka warzywna oraz zimne nóżki, czyli kurczak w galarecie.

Warto większość łakoci przygotować wcześniej (paszteciki upiec i zamrozić), podobnie pierogi - te mrozimy na surowo, bigos przygotowany wcześniej także się lepiej przegryzie.

Poza zupą grzybową i kaszą, którą gotujemy w wigilijny dzień, wszystko jest gotowe najpóźniej dzień wcześniej. Dzięki temu w wigilię i święta tylko odgrzewamy i cieszymy się wolnym rodzinnym czasem: śpiewamy kolędy, gramy w planszówki, oglądamy świąteczne filmy.

A jakie są Wasze patenty na święta?


4.12.2021

Po prostu pierogi

Wydaje się, że to podstawa naszej tradycyjnej kuchni. Pierogami częstujemy obcokrajowców, którym chcemy pokazać jak smakuje nasza kuchnia. Choć korzeni tej potrawy należy szukać na wschodzie, to jednak stały się zagarnięte i oswojone przez ogólnonarodową gastronomię - jeśli można tak rzec :) 
Pierogi są naszym daniem popisowym, jak grzyby po deszczu na rynku gastronomicznym pojawiają się pierogarnie. Pierogi kupimy w każdej knajpce z kuchnią domową i tradycyjną. Można je przygotować na wiele sposobów. Najważniejszą różnicą jest farsz: mogą być z mięsem, z białym serem (na słodko), ruskie, z samymi ziemniakami, z owocami - w sezonie letnim, ze szpinakiem, kaszą, cokolwiek nam przyjdzie do głowy. Ostatnio jadłam genialne pierogi z gęsiną... Pierogi mogą być gotowane oraz pieczone. Swoich zwolenników mają także pierogi podsmażane. Wiadomo, że z pierogami nie należy przesadzać, bo to w końcu morze glutenu, węglowodanów i miliony kalorii. Ale czasem warto o tym zapomnieć i zgrzeszyć.

Czy często robimy pierogi w domu? Nie jestem przekonana, że jest to danie codzienne (pomijam dużą ofertę pierogów gotowych, które wystarczy podgotować lub podsmażyć na masełku). Ale są takie dni, kiedy pierogów domowych, ręcznie klejonych nie może zabraknąć. Na przykład na wigilię. 
Pierogi z kapustą i grzybami. Dla niektórych pierogi wigilijne, podobnie jak uszka, są uzupełnieniem dla wigilijnego barszczu. Choć na moim wigilijnym stole jest zupa grzybowa, a nie barszcz, to jednak pierogi też muszą być. 


Cały czas szukam najlepszego przepisu na ciasto. Szkół jest sporo, ja wybieram sprawdzony, niezawodny (choć nie mam przekonania, że najlepszy) sposób, który jest zapisany na stronach książki kucharskiej, którą dostałam od mamy z okazji ślubu. Ale jeśli masz lepszy sposób i nie boisz się zdradzić tajemnej receptury proszę daj znać.

3 szklanki mąki
1 szklanka gorącej wody
szczypta soli
od siebie dodaję jeszcze oliwę z oliwek

Mąkę przesiewamy na stolnicę, w środku robimy dziurkę, dodajemy szczyptę soli, zalewamy gorącą wodą z dodatkiem oliwy i najpierw mieszamy, a następnie ugniatamy masę.

Po ostygnięciu dzielimy na kawałki, wałkujemy cienko - ale nie za bardzo, inaczej podczas gotowania farsz nam wypłynie. Z rozwałkowanego placka wycinamy koła - ja to robię szklanką, ale są też specjalne przyrządy do pierogów - jak najbardziej można z nich skorzystać.

Słyszałam, że można do ciasta dodać purre ziemniaczane, jajko albo samo żółtko a także roztopione masło. Czy możecie coś zarekomendować? Chciałbym, żeby moje ciasto było jeszcze bardziej elastyczne, jasne i przyjemnie delikatne dla podniebienia.

Na środek nakładamy farsz, a potem składamy na pół i brzegi łączymy. Sposoby są różne można użyć po prostu rąk, ale jeśli ktoś nie ma tak zwinnych palców polecam użyć drugiego końca łyżeczki lub widelca.

Przed świętami wpadam w pierogowy szał, robię od razu kilka porcji, przygotowuje różne wersje - wege - na wigilię oraz mięsną na inny dzień. Przygotowane surowe pierogi kładę na płasko na deseczce i mrożę w ten sposób. Kiedy są zamarznięte przekładam do woreczków. W ten sposób się nie skleją.

A potem, jak przyjdzie ochota - po prostu wrzucam do garnka z gotująca się, lekko osoloną wodą.



Pierogi warto okrasić, ja lubię skarmelizowaną cebulkę, ale czasem wystarczy roztopione masełko, czasem dobra oliwa, sos jogurtowy albo bardziej na bogato - skwareczki, czyli jak mawiają moje dzieci - chipsy boczkowe.






16.11.2021

Szybki obiad na jesienny dzień, czyli kurczak w sosie śmietanowym z warzywami

Dzień coraz krótszy. Wracasz do domu i marzysz tylko o jednym: ciepły kocyk i książka. No tak, ale samą literaturą, choćby najlepszą się nie najesz. Moja nowa droga z pracy do domu to jedynie 10 minut spaceru i na szczęście mam na linii również sklepy, więc całkiem sprawnie mogę zrobić zaopatrzenie. Szaruga skłania mnie do wprowadzenia nieco koloru w życie i do kuchni. Obiad, który dziś przygotuję musi być zatem: szybki, zdrowy, kolorowy.
Kupuję pierś z kurczaka, i piękne brokuły, które uśmiechają się do mnie odkąd przekroczyłam próg sklepu. Zakupy szybkie, bez komplikacji, resztę zazwyczaj mam w domu. Tym razem też się tak szczęśliwie składało.

Na jednym palniku wstawiam garnek z wodą na kaszę, makaron (moje odkrycie to bezglutenowe makarony z ciecierzycy lub z zielonego groszku) lub ryż (dziś wybrałam ryż basmanti, mniam!), na patelni obok rozgrzewam klarowane masło. Opłukane wcześniej i obsuszone mięso kroję w dość drobną kostkę, oprószam solą, pieprzem, kurkumą, odrobiną cynamonu, obtaczam delikatnie w mące i podsmażam na roztopionym gorącym tłuszczu.

Na kolejnym palniku gotuje się woda w której bardzo krótko - 5 minut podgotuję brokuły podzielone na małe różyczki.

Podsmażone mięsko ładnie obracam na patelni, żeby zarumieniło się lekko z każdej strony, delikatnie podlewam wodą (najlepszy byłby bulion, ale tym razem nie miałam). Mąka, którą obtoczyłam masło sprawia, że robi nam się przyjemny lekko zagęszczony sos. Dzięki kurkumie nabiera złotawego koloru. W tym czasie brokuły są już gotowe, dodaję do mięsa i podlewam śmietanką 12 %. Teraz skręcam ogień i czekam, aż nasz śmietanowy aromatyczny sos się zredukuje.

W tym czasie ugotował się już ryż, dzieci skończyły lekcje, mąż pracę, wszyscy gotowi. Można podawać: ryż z śmietanowym kurczakiem z brokułami. 

Danie jest bardzo efektowne, smaczne i treściwe. I są moje kolory w kuchni, które tak bardzo lubię. Po ok 20-25 minutach od przyjścia z pracy, obiad można podawać.



Pewnie w podobny sposób można przygotować wersję wegetariańską z tofu i mleczkiem kokosowym. Warto sprawdzić.

6.03.2021

Naleśniki na obiad inaczej - proszę bardzo!

 

Jeśli uważasz, że naleśniki to idealny pomysł na weekendowe niespieszne śniadanie i najlepiej jeść je na słodko, to dziś Cię zaskoczę.

Jest to bardzo proste, a jednak nieco czasochłonne danie, zwłaszcza jeśli smażysz naleśniki dla całej rodziny. Ale jeśli zostanie Ci trochę naleśników ze śniadania, wówczas warto przygotować z nich równie smaczny obiad. Jeśli ciasto naleśnikowe, które przygotowujesz nie jest zbyt słodkie (ja zazwyczaj robię w wersji wytrawnej) możesz przecież z powodzeniem nałożyć do środka wytrawny farsz - mięsny, rybny albo warzywny, dodać ser, złożyć w kopertę, podsmażyć na patelni i podać z ulubionymi sałatami.

Tak, ważne, żeby nic się nie marnowało, pisałam o tym już wcześniej, choćby w poście o Zero Waste, dlatego rób często przegląd lodówki, a przekonasz się, że warto.

Oczywiście w wytrawnej wersji najlepiej sprawdzają się według mnie naleśniki gryczane, na które przepis znajdziesz tutaj. W tym przypadku świetnie dodać na przykład kozi ser. 




Niby proste, a jakie pyszne! Przekonałam się, obserwując rodzinę, która w ciszy i bardzo sprawnie poradziła sobie z całkiem sporymi porcjami :)





26.02.2021

Zatatrańce, czyli kluski z przepisu prababci Leokadii


Pisałam ostatnio, że ubiegły rok nauczył mnie jeszcze lepiej gospodarować zasobami spiżarki, zamrażarki, szafek kuchennych etc. Wiąże się to również z lepszym gospodarowaniem czasem. 


Kuchnia w czasach pandemii to bardzo często kuchnia i smaki dzieciństwa. Wie to dobrze ten, kto żył świadomie w latach 80-tych. Wtedy też robiło się zakupy na zapas, choć powody były zgoła inne. Rarytasów nie było, ale podstawowe składniki zawsze. Pamiętam, że już jako nastolatka słyszałam mądrość nad mądrościami, że najważniejsze, żeby w domu były zawsze: jajka, mleko i mąka. Wówczas z pewnością nie padniesz z głodu. I u mnie, drodzy Czytelnicy, nigdy nie brakuje tych trzech produktów.


Dzięki temu mogłam przygotować zatatrańce, czyli kluski z przepisu prababci Leokadii. Jak to bywa z tradycyjnymi przepisami trudno tu o aptekarskie proporcje, raczej wszystko, jak mi zdradziła moja mama, dodajemy na oko. Zwłaszcza mąki.


Porcja na 4 łakome osoby:

1,5 szklanki mleka

2 jajka

mąka

sól


Mleko mieszam z jajkami i dosypuję mąki tyle, by powstało gładkie ciasto gęste jak gęsta śmietana albo rzadkie ciasto drożdżowe. Nie zapominajmy dodać szczypty soli. Ciasto powinno odpocząć co najmniej pół godziny. W tym czasie możesz przygotować dodatki.




Kluski kładziemy na wrzątek nabierając ciasto łyżką. To takie kluski łyżką kładzione. Nie wiem dlaczego zatatrańce. Tego określenia nawet google nie zna. 


Takie smakołyki doceniłam dopiero jako dorosła kobieta, moje dzieci zawsze uwielbiały te kluski, zwłaszcza polane zasmażką, którą moja dziecina nazywała przez długi czas “smażonką”.




Co do takich pysznych klusek, jeżeli zasmażka Ci nie wystarcza? Kombinuj. Dla mnie najlepszą podpowiedź dało spiżarniane znalezisko. O czym za chwilę.


Trzecia fala pandemii wcale nie zachęca mnie do robienia częstych zakupów, podobnie jak stan mojego konta przed wypłatą. No więc staram się jak najdłużej gotować z tego co jest w domu. Dzięki temu udaje mi się wychodzić do sklepu raz w tygodniu. Czasem przygotowanie pełnego obiadu jest wyzwaniem, ale czasem po prostu trzeba ruszyć głową i zrobić dokładną inwentaryzację w kuchennych półkach.


Tak było i dziś, kiedy okazało się, że w spiżarni mam jeszcze schowaną na ten szczególny czas kapustę kiszoną. Mniam. Uśmiechnęło się do mnie kilo kwaśnego szczęścia. Pachnąca, soczysta, kwaśna - taka ulubiona. Jak Ty się uchowałaś? - pomyślałam, po czym z radością zaplanowałam pyszny, przednówkowy, postny obiad.




Znalazłam też połowę opakowania łuskanego grochu, wyjęłam ostatnie dwie czerwone cebule.


Kapustę ugotowałam razem z liśćmi laurowymi i odrobiną kminku. Połowę zmieszałam z ugotowanym grochem i połową usmażonej na masełku, drobno pokrojonej cebulki. Drugą część kapusty podsmażyłam z drugą połową cebulki i odrobiną mąki. Dodatki mogą być dowolne - od smażonej cebulki, po samo masło, albo treściwy sos mięsny.


Ale prawda jest taka, że same w sobie, w swojej prostocie są pyszne. Aż się gęba śmieje na samą myśl.


Proste, smaczne, pożywne i tanie. Na przednówek i post jak znalazł. Polecam.


Ps. zdjęcia i film przedstawiają zatatrańce w wykonaniu mojej Mamy <3


20.01.2021

Pięć mocnych punktów 2020 roku na Prowincji od kuchni

 

Że 2020 rok nie był zwyczajny wiemy wszyscy. Dla gastronomii był to bardzo trudny czas i bardzo współczuję wszystkim restauratorom i szefom kuchni z tego powodu. 

Starałam się, by mimo wszystko, nie opuszczał nas dobry smak i małe proste przyjemności. W 2020 roku gotowałam przede wszystkim w domu, przygotowałam kilka potraw po raz pierwszy od wielu lat (np. pyzy, placki ziemniaczane), na mój stół powróciły rosoły, zmierzyłam się z pasztecikami, pierogami, sernikiem oraz makowcem. Wieloma z moich kulinarnych przygód dzieliłam się z Wami. A początek roku 2021 rozpoczęłam dietą, o której usłyszałam w 2020 roku.

Widać po statystykach, do których czasem z próżności zaglądam, że odwiedzaliście mnie często. Dziękuję Wam, mam nadzieję, że udało się Wam czasem coś razem ze mną ugotować!

1. W 2020 roku gotowałam online

Niemniej skorzystałam z propozycji warsztatów kulinarnych prowadzonych online przez Akademię Kulinarną Studio A. Genialne i smaczne potrawy przygotowałam pod okiem Pawła Zasławskiego z restauracji Monka w Toruniu (kuchnia mączna i kuchnia wege) oraz Mateusza Bielińskiego z Dom Sushi w Toruniu (trochę orientalnego smaku).




Bardzo intensywne godziny w kuchni, a wcześniej sporo czasu spędzonego na poszukiwaniu produktów, których nigdy wcześniej nie używałam: kafiru, czarnej soli, trawy cytrynowej czy mąki kukurydzianej. 






Jednak do codziennej diety udało mi się wprowadzić dwa patenty:

  • sojowo-miodowy sos do podlewania kurczaka - ostatnio tylko tak przygotowuję drobiowe mięso!
  • nieaktywne płatki drożdżowe, oj tak, to jeden ze zdecydowanych hitów 2020 roku!!!
2. W 2020 roku przeraziłam się pustymi półkami...

Kiedy usłyszałam, że w sklepach zaczyna brakować produktów spożywczych i papieru toaletowego nie chciało mi się w to wierzyć. Ale kiedy ta zakupowa panika dotarła do Torunia, zrozumiałam, że to nie są żarty, ani wspomnienia lat 80-tych ubiegłego stulecia. 
Ciekawa jestem, czy zyskały na tym blogi z przepisami na wykorzystanie makaronu? I czy całe zapasy zostały zjedzone. Niepokojący był dla mnie brak drożdży!!! Ponieważ w pandemii regularnie wypiekałam chleb, ten produkt był nie raz przeze mnie poszukiwany. Raz nawet, jak za dobrych czasów, wymieniłam się z sąsiadką na słoik ogórków kiszonych :)




3. W 2020 roku robiłam zakupy rzadziej, większą wagę przykładałam do robienia zapasów i przetworów.

Nie jestem panikarą, ale też nie nalezę do ignorantów w kontekście pandemii, koronawirusa zalecam umiar i słuchanie mądrzejszych. Ja wierzę lekarzom, nie mam powodów, by szukać w całej tej sytuacji globalnego spisku. Nie czuję się komfortowo w dużych skupiskach, do sklepów chodzę raczej w takich porach, w których można się spodziewać mniej ludzi.
Nauczyłam się robić zakupy trochę na zapas. 
Mój zamrażalnik i spiżarka pozwolą mojej rodzinie przetrwać ładny czas bez wychodzenia po pierdoły do sklepu. Tym samym wydają nieco mniej. Tak mi się wydaje. Poza świeżymi warzywami, mam też mrożonki, które można przygotować szybko, a przy okazji smacznie obiad czy kolację. To się naprawdę sprawdza.
Mięso, grzyby, warzywa, zioła, a także przygotowane w większej ilości pierogi, paszteciki czy inne potrawy dające się zamrozić. 
Oczywiście latem zrobiłam sporo przetworów: 
  • ogórki kiszone (tradycyjnie)
  • sok pomidorowy (genialna sprawa)
  • leczo w słoikach - tego w przyszłym roku zrobię zdecydowanie więcej!!!
W spiżarce cały czas mam odpowiedni zapas kasz różnego rodzaju (oczywiście magazynuję i zjadam z głową - żeby się nie przyplątały żadne mole!!!).

4. W 2020 roku chodziłam na grzyby

Tak, z rozrzewnieniem wspominam te dni, kiedy udało mi się wyrwać do lasu. Jesień była wyjątkowo piękna i grzybowa. Bardzo dobrze pamiętam jak nazajutrz po kwarantannie (na szczęście jak do tej pory jedynej) spragniona świeżego powietrza poszłam do lasu. Nie mogłam z niego wyjść. Słońce, powietrze, no i grzyby...
Trochę tego dobra nazbierałam (razem z mężem oczywiście!), większość ususzyłam, część obgotowałam i zamroziłam. To było bardzo, bardzo dobre doświadczenie z ubiegłego roku. Zamierzam powtórzyć i w tym!



5. W 2020 roku statystyczny Polak przytył ok 3 kg!!!

Tak tak tak, praca i nauka zdalna nie wpływają zbyt pozytywnie na nasze ciało i samopoczucie. Z jednej strony doceniam możliwość pracowania z domu, ale z drugiej strony widzę jak bardzo mnie to rozleniwia - w sensie aktywności fizycznej. Nie musisz wychodzić z domu - nie wychodzisz, ograniczasz nawet wyjścia do sklepu. Wiosną ciągnie Cię na zewnątrz (ja na przykład do pracy postanowiłam chodzić), ale ponurą jesienią jest z tym nieco gorzej (już nie chodziłam do pracy, bo muzea zamknęli i powróciłam praca zdalna). 
Jesienią i zimą wciągają nas: kluseczki, pierożki, pieczone ziemniaczki, serniczki, czekolada, a kiedy nagle stajesz na wadze okazuje się, że jesteś co najmniej tym właśnie statystycznym Polakiem.

I ja pomimo umiarkowanej, ale jednak aktywności fizycznej, po kolejnych urodzinach weszłam na wagę i zapłakałam... 
Rower, spacery z kijkami, spacery po prostu dają dużo radości i satysfakcji (zwłaszcza wieczorkiem i kiedy czujesz lekki przymrozek), ale postanowiłam dołożyć do mojego wyzwania coś jeszcze. 



Pierwszy raz w życiu zmierzyłam się z dietą! Uwielbiam jeść, więc sama myśl o tym, że muszę ograniczyć posiłki wprawiły mnie w zły nastrój. Wszędzie tylko widziałam dobre jedzenie, przekąski, ciasteczka.... Przestałam wchodzić na Instagram. 
Przebrnęłam, bo dietę wybrałam wyjątkowo smaczną. pierwszych kilka dni ograniczałam ilość posiłków i dzienną dawkę dostarczanych kalorii, jednak każde przygotowane danie było pyszne, kolorowe i charakterne. Do tego odżywcze i smaczne zielone koktajle. Najtrudniejszy pierwszy tydzień, potem wracam do normalności. I stosuję się do nowych zasad - już teraz z przyjemnością, bo jem. I tak rozpoczęłam 2021 rok.