Jesień na prowincji to najtrudniejsza pora roku. Dni
są coraz krótsze, a roboty do zakończenia prac polowych bardzo dużo. Trzeba
zebrać plony. Jednym z najważniejszych był i jest ziemniak, który od XIX wieku
się doskonale zadomowił na polskiej wsi. Są regiony, które bardziej niż inne są kojarzone z
ziemniakiem. Nie pisze tu o Podlasiu, bo od tego regionu specjalistką jest
Joanna Jakubiuk. Opowiem o pysznym fragmencie kuchni wielkopolskiej, z którym
postanowiłam się dziś zmierzyć.
![]() |
źródło: polona.pl |
Tradycyjna
kuchnia wiejska od XIX wieku opierała się na ziemniakach. We wszystkich
zaborach, we wszystkich regionach ziemniaki wiodły prym. Były energetyczne,
łatwe w uprawie, dzięki nim można było wykarmić zarówno ludzi jak i zwierzęta
hodowlane. W zależności od regionu powstawały potrawy charakterystyczne dla
danej społeczności. Charakteryzowały się sposobem przyrządzenia, dodatkami,
przyprawami oraz nazwą. W województwie wielkopolskim powszechne jest używanie słowa
pyra. Od tego słowa pochodzi też nazwa potrawy, jaka od pokoleń, po dzień
dzisiejszy jest przygotowywana w Wielkopolsce, między innymi na terenach
powiatu tureckiego.
Jest
to pyrczok, danie z długa historią i
tradycją. W wydanej przez Turkowską Unię
Rozwoju publikacji Zbiór Wyrazów dawnych
i zapomnianych na ziemi Tura używanych, znajduje się definicja potrawy: „Pyrczak (także pyrczok) rodzaj
tradycyjnego, pieczonego w brytfannie placka ziemniaczanego ze skwarkami; słowo
określające także nazwę zwyczaju pieczenia pyrczaka na zakończenie kopania i
zbioru ziemniaków.”[„Zbiór wyrazów dawnych i zapomnianych na ziemi tura
używanych”, Turek 2015, s 46].
Pyrczok
to nie tylko zwykła potrawa, ale funkcjonujące w określonym kontekście
zjawisko. Tradycyjnie przygotowywało się go jesienią, w okresie wykopek. Na
dawnej wsi, był to ważny czas, w którym zawiązywało się relacje sąsiedzkie.
Jeden sąsiad pomagał drugiemu. W czasach, kiedy wieś nie była zmechanizowana,
wykopki odbywały się za pomocą jedynie ludzkich rąk. Mieszkańcy miejscowości
chodzili od sąsiada do sąsiada i wspólnie kopali ziemniaki na każdym z pól.
Praca kończyła się rytuałem opisanym następującymi słowami: „Na zakończenie
wykopek: jak już były kartofle pokopane, to tu tego co my kopali, to ten robił pyrczok. I wtedy było „grane”. Ile tam
było panien! Każda się pomyła i były placki popieczone z kartofli. To były
właśnie pieczone tzw. Pyrczoki. W
piecu na blasze! Tam jest i cebulka i jest pieprzu trochę, troszeczkę mąki,
żeby to się trzymało.” (relacja ze wsi
Dziadowice, gm. Malanów) [„Cuda wianki”, red. Anna Leszczyńska, Turek
2014, s. 48].
![]() |
źródło: polona.pl |
Jest
to danie pozornie proste, jednakże występuje na zakończenie pracy, dla
zmęczonych i często zmarzniętych ludzi. Zapowiada też dobrą zabawę, zasłużoną
po ciężkiej pracy. Potrawa występowała w wersji prostej, bezmięsnej, ale także
w wersji bardziej bogatej: „Pyrczok, to jest ciasto podobne jak na plyndzę.
Tylko, że się dodawało skwarki i różne dobre rzeczy, na przykład cebulę, kto co
miał. Jak się upiekło same kartofle i jajko się wbiło, to też się zjadło. Ale
bardzo dobry był jak się tam boczek dodało, bo kiełbasa była w tamtych czasach
trudniejsza do zdobycia. Kto umiał sobie zrobić to miał, a mięso miał przecież
każdy, bo świniobicie zawsze było na kopanie ziemniaków. To się te skwarki,
boczek, cebulę i ziemniaki razem w piecu po chlebie zapiekało. (relacja Bądkowa
Drugiego, gmina Przykona). [„Cuda wianki”, red. Anna Leszczyńska, Turek 2014,
s. 48]. Do pieczenia pyr czoku wykorzystywany był gorący piec chlebowy, który
był w przeszłości w większości domostw wiejskich.
Mój
premierowy pyrczok przygotowałam w sposób następujący:
Co
prawda na wykopkach w tym roku nie
byłam, pieca chlebowego nie posiadam, więc mój pyrczok nie był zbyt
profesjonalny. Powiedzmy, to taka próbka, inspiracja tradycyjnym przepisem. Nie
przygotowywałam całej brytfanny, bo po pierwsze: kto by to zjadł? Po drugie: czy
będzie nam smakować? Po trzecie: czy wyjdzie jak trzeba? Do zapiekania użyłam
małych kamionkowych naczyń, które kupiłam ostatnio w sklepie, w którym jest „najtaniej
na świecie” albo „wszystko za dwa złote”.
Na
tarce utarłam 3 ziemniaki, dodałam 1 jajko, sól i pieprz. Na spód naczynia
położyłam podsmażone plastry boczku (wędzony i parzony), na nie wyłożyłam
przyprawione solą i pieprzem starte ziemniaki z jajkiem, na wierzch położyłam resztę
boczku przesmażonego z cebulką.
Jakie
to proste?
Piekarnik
rozgrzałam do 200 stopni,
Na
wierzch naczynia położyłam folię aluminiową, żeby się nasza zapiekanka nie
przypaliła od góry, ale żeby dochodziła w całości. Tradycyjny pyrczok jest
pieczony w brytfannie z pokrywką!!!
Po
30 minutach zdjęłam folię i piekłam dalej około 30 minut. Czas ten można
skrócić.
Boczek
na moim premierowym pyrczoku troszkę zbyt mocno się zrumienił, ale i tak był
pyszny.
Rekomenduję,
by danie jeść na gorąco!
Następnym
razem nie dodam jajka, tym razem zaszalałam.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń