23.02.2022

Pączki, pączusie, czyli “powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek…”


Karnawał to okres przypadający pomiędzy świętami Bożego Narodzenia, a w zasadzie świętem Trzech Króli a Wielkim Postem. Na wsiach nie mówiono o karnawale, ale o zapustach. To szczególny czas charakteryzujący się świętowaniem, zabawą i radością. Etnograficzne narracje, wspominając o karnawale koncentrowały się przede wszystkim na orszakach zapustnych, niewiele miejsca poświęcając kwestiom związanym z jedzeniem. A przecież nie bez znaczenia jest tradycyjna kompozycja łakoci, które pojawiały się i pojawiają na karnawałowym stole. Poniewaz jest to czas charakteryzujący się “odwróconym porządkiem” również łakocie są niecodzienne i niebanalne. Za chwilę, za niecały tydzień będzie obowiązywał post. W tradycyjnej kulturze była to sprawa wielkiej wagi. Na okres od środy popielcowej do niedzieli wielkanocnej z diety znikały produkty odzwierzęce, garnki szorowano, by pozbyć się z nich choćby grama zwierzęcego tłuszczu. 

Najbardziej znany i do dziś kultywowany jest zwyczaj smażenia i jedzenia pączków w tłusty czwartek, przypadający w tygodniu poprzedzającym środę popielcową.


źródło: www.polona.pl

20.02.2022

Zeszyt ze starymi przepisami - nośnik kulinarnej pamięci


Kiedy kupiliśmy mieszkanie w starym domu byliśmy przeszczęśliwi. Osiedle, po którym jeszcze w czasach studenckich chętnie spacerowaliśmy wydawało nam się tyle samo malownicze co tajemnicze. Zastanawialiśmy się kto budował domy, jak wyglądają ogrody z tyłu posesji, ile historii się tam kryje. W pewnym momencie nasze marzenie stało się rzeczywistością. Otrzymaliśmy klucze, czekał nas remont, a przede wszystkim czekał na nas dom - pierwszy wspólny i własny.

Stare mieszkanie zostało w zasadzie opróżnione przez poprzednich właścicieli, ale sprzątając piwnicę, spiżarkę i szuflady w wielkiej szafie w kuchni natrafiliśmy na ciekawostki z przeszłości. Były to między innymi stare gazety, kamionkowe garnki i coś co zainspirowało mnie do napisania dzisiejszego wpisu - stary zeszyt z przepisami. 


16.02.2022

Tęsknoty prowincjonalne i zimowa melancholia


Niedługo minie pięć lat od powrotu do Torunia. Wydaje się, że to dopiero chwilę temu. Ten czas tak pędzi, zwłaszcza, kiedy jest dobrze. Na Prowincji też spędziliśmy 5 lat, ale czas tam leciał jakby wolniej. Tak to jest, jak się na coś czeka. Nasze życie na Prowincji było bowiem ciągłym oczekiwaniem, że coś się zmieni, że będzie lepiej, że ćwierć etatu zmieni się w cały i zaczniesz normalnie zarabiać, że będziemy się czuć jak u siebie, że staniemy się częścią prowincjonalnej wspólnoty, że dzieci odnajdą się w tej całej sytuacji. Konfrontacja z rzeczywistością nie była łatwa… Ale przetrwaliśmy wspólnie ten czas. Ostatnie pięć toruńskich lat to nowe otwarcie, rozwój i stabilizacja. Prowincjonalne doświadczenie też procentuje.

Nie zrozumcie, że byliśmy Prowincją rozczarowani. Podczas kilku lat intensywnej, niepełnoetatowej, często niezarobkowej pracy poznaliśmy świetnych i inspirujących ludzi. Zapamiętamy na zawsze długie rozmowy choćby - z Jurkiem Kramaszewskim, który uczył nas jak kisić kapustę, z Czesławem Kwiatkowskim - ostatnim menonitą i jego żoną Elżbietą, lokalną poetką, którzy opowiadali nam o tajnikach kuchni menonickiej. Spotkań, rozmów, tematów było co niemiara.


źródło: www.polona.pl

Ostatnie dwa pandemiczne lata, spędzone przede wszystkim w domu są towarzysko puste - zwłaszcza kiedy je porównuję z intensywnym goszczeniem się i goszczeniem innych na Prowincji. Żyjąc na wsi, zawsze byłam zaopatrzona w kawę i zawsze coś słodkiego się znalazło na wypadek niezapowiedzianych gości. I tak, na Prowincji nie trzeba było nikogo zapraszać. Nie ukrywam, że po powrocie do miasta doceniłam prywatność, jaką zapewnia mi współczesna miejska mentalność oraz to, że bez zapowiedzi nikt się nagle nie zjawi (a jak już się zjawi to z pewnością zapuka do drzwi). Takiej pewności w moim prowincjonalnym świecie nie miałam. Bez względu na porę dnia, pogodę, porę roku i dzień tygodnia. Przynosiło to zarówno radość, zaciekawienie, czasami też frustrację. O popołudniowej drzemce na Prowincji można było zapomnieć. Znacie to?


źródło: www.polona.pl


Czasem dopadają mnie małe tęsknoty. Za czym? Za czarnym rozgwieżdżonym niebem, za ciszą, którą zagłusza jedynie rechot żab, za ptakami, których w mieście prawie nie słychać. Za przestrzenią, którą można podziwiać i pochłaniać z perspektywy schodów (zobacz, dlaczego schody na prowincji były magiczne: tutaj), za cieniem wielkiego wiązu, za ziemią, w której rosły warzywa, za dzikim bzem pod oknem, za ogniskiem pod domem…




Melancholia, kiedy wkrada się niepostrzeżenie i nachalnie przeszkadza myśleć racjonalnie, przynosi nowe pomysły. By wyjechać, by pooddychać Prowincją, bezludziem. By zarobić i kupić drewniany dom w środku lasu… 

Na pewno nie wrócę na stałe na Prowincję i na pewno, wybierając nowe miejsce, skieruję swoje myśli w inne strony, w których, będzie równie smacznie i jeszcze piękniej. Moją przygodę będę budować na własnych warunkach. To najważniejsze. I wtedy będzie zacnie.


9.02.2022

Tradycja zapisana w smaku. Kujawsko-pomorskie dziedzictwo kulinarne

 

Urodziłam się w małym miasteczku w Wielkopolsce, jednak to z zupełnie innym regionem jestem związana od ponad dwudziestu lat. Przyjechałam do Torunia na studia i przepadłam. O tym, że pokocham nie tylko to przepiękne miasto, ale i cały region wiedziałam już jadąc pociągiem na pierwsze studenckie zajęcia. I już od dawna czuję się tu jak u siebie. Jako historyczka i etnolożka zakochałam się w dalekiej jak i bliższej przeszłości regionu. Chodzę, jeźdżę, rozmawiam, poznaję, smakuję i ciągle poznaję okolice, i ciągle mi mało! Daję sobie szansę na odkrywanie nowych miejsc, ludzi i specjałów. Mam nadzieję, że będziecie razem ze mną poznawać i zadziwiać się kujawsko-pomorską kuchnią.

Dużym wsparciem będzie przyznane mi stypendium Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Dzięki niemu będę mogła śmielej przecierać kulinarno - etnologiczne szlaki realizując projekt "Tradycja zapisana w smaku. Kujawsko-pomorskie dziedzictwo kulinarne".




Najpiękniejsza droga bywa w maju, kiedy niekończące się pola rzepaku są poprzecinane wstążkami dróg, dróżek i torów kolejowych. Rzepakowe pola to coś co do dzisiaj wprawia mnie w zachwyt. Ten widok się nie nudzi. Kiedy mieszkałam przez kilka lat w Dolinie Dolnej Wisły miałam ten rzepak na wyciągnięcie ręki, ale nie tylko on zachwyca. Gdy przemierzasz województwo kujawsko-pomorskie zobaczysz zarówno płaskie jak i pofałdowane krajobrazy, pola uprawne i lasy, przestrzenie bardzo nowoczesne, ale i zachowane i z dbałością traktowane świadectwa przeszłości. To nie tylko gotyk, średniowieczna cegła czy kamień, ale również zabudowa drewniana - ta wiejska i w małych miastetczkach - dawnych kurortach. To w końcu mur pruski, czy zabudowa szachulcowa, czy niezwykle efektowna zabudowa olęderska.



To tutaj poznałam niezwykłe zastosowanie niektórych roślin, do dziś przygotowuję przetwory, których wcześniej nie znałam. To tutaj nauczyłam się większej uważności na przyrodę. To wreszcie tutaj nie jeden raz doświadczyłam kulinarnych zaskoczeń, a emocje z nimi związane nie raz bywały skrajne. To tutaj, na Prowincji poznałam niebanalne postaci, ciekawych ludzi, wytwórców, bajarzy,  którzy inspirują, a wyniki pracy połączonej z pasją są niezwykłe.

Województwo kujawsko-pomorskie to hektary lasów i borów, dziesiątki jezior, wstążki rzek, które najpiękniej poznawać podczas kajakowych spływów. I Wisła, którą polecam poznać dzięki Toruńskim Flisakom. Mam tu swoje ulubione miejsca, te dobrze rozpoznane, ale także takie, które wciąż stanowią dla mnie zagadkę. Ciągle mam coś do odkrycia.




Kujawsko-Pomorskie jest tak bardzo różnorodne i zaskakujące. Przyroda, architektura, historia i teraźniejszość pięknie się przeplatają. Zamierzam Wam to pokazać podczas tegorocznego cyklu wpisów zamieszczanych na Prowincji. Moje wyjazdy i badania w ramach przyznanego Stypendium Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego będą się koncentrowały na smaku lokalnej tradycji. Dla mnie jest to zawsze ściśle związane z historią i tradycją odwiedzanych miejsc, z ich bogactwem naturalnym, tradycją hodowli, uprawy czy zbieractwa. I oczywiście z historią ludzi, którzy o tych smakach nie pozwalają zapomnieć.




Mam nadzieję, żę uda mi się Wam pokazać zróżnicowanie kulinarne regionu od nieco innej strony. Przyglądać się będę ofercie produktu tradycyjnego, zdradzę opowieść o nim i rzucę garść przepisów. Zamierzam wziąć udział w kilku ważnych wydarzeniach kulinarno-turystycznych, rozmawiać z ludźmi, smakować i dzielić się z Wami moją wiedzą. Będę się przemieszczać rowerem, kajakiem i samochodem. Jestem przekonana, że atrakcji, materiałów do publikacji i ciekawych tematów nam nie zabraknie.

Bądźcie czujni!